Witam wszystkich!
Dzisiejszy temat zacznę od której historii jak to było ze mną i farbami akwarelowymi, jednak jeśli jesteś tu aby pooglądać - przewijaj śmiało, tylko nie pomiń zakończenia <3
_______________________________________________________
Każdy, kto interesuje się jakąkolwiek formą ekspresji, zaczynał od jednej konkretnej rzeczy. U mnie zawsze był to ołówek. Oczywiście zdarzało mi się użyć farb (głównie plakatowych) tu i tam, ponieważ jak większość - uczęszczałam na zajęcia plastyki w podstawówce / gimnazjum. Nigdy jednak nie przykładałam do nich zbyt wielkiej uwagi, był to dla mnie raczej obowiązek niż przyjemność, a farby cały czas mi się zlewały i nie potrafiłam ich kontrolować. To samo tyczyło się akwareli - używałam ich, ale nie wiedziałam, jak powinny być używane. Dla mnie, jako dziecka, które nie przepadało za czytaniem instrukcji, kolory wydały się zbyt jasne, mało napigmentowane - a inne dzieci miały super mocne kolory na swoich pracach. W efekcie użyłam akwareli jako dziecko może dwa/trzy razy.
Ale przychodzi taki etap w życiu artysty, nie ważne czego używa jako główne medium, że zaczyna zastanawiać się nad użyciem czegoś nowego, poszerzeniem swojej palety umiejętności. Tak było też w moim wypadku.
W 2016 roku otrzymałam kredki do rysowania. Jednak nie były to zwykłe kredki, a kredki wodne firmy Koh-I-Noor. Nie będę się teraz nad nimi specjalnie rozwodzić, bo to nie temat na dziś, a o nich można napisać dużo. Jednakże, ich posiadanie obudziło we mnie ciekawość. Wyjęłam papier do rysowania węglem (bo to był jedyny papier, który posiadałam i był wystarczająco gruby, aby unieść wodę), i spróbowałam swoich umiejętności.
_______________________________________________________
Powstało to:
Kilka dni po narysowaniu zielonej pani - sięgnęłam po papier ponownie. Nie zwracajmy tu uwagi na proporcje, bo są... złe. Próbowałam narysować twarz kobiety z uniesionym podbródkiem, użycie zdjęcia z ową pozycją - również mi nie pomogło. Najwidoczniej potrzeba na to więcej ćwiczeń ~ Wracając do akwareli - sięgnęłam po ten kolor, który nakładało mi się najprzyjemniej - czarny. No i nie ukrywajmy - czarno-białe prace zawsze były moją słabością. Dalej nie byłam w stanie w pełni kontrolować tego, co działo się na kartce. Zauważyłam również, że papier mimo grubości - nie był przystosowany do przyjęcia wody. Musiałam wszystko robić "po troszkę", a nałożenie większej powierzchni było po prostu niemożliwe, bo papier chłonął wodę tak szybko, że pędzel po wykonaniu jednej linii był praktycznie suchy. Zrozumiałam wtedy, że same chęci nie wystarczą i czas wziąć się za siebie i uzbierać na prawdziwe materiały do malowania... |
Przysiadając do tych dwóch prac wiedziałam czego spodziewać się po materiałach, jakie posiadam, dzięki temu byłam przygotowana do tego co mnie czekało podczas tworzenia. Przygotowałam sobie kredki z wodą (ścinki z kredki wrzuciłam na paletkę i zalałam odrobiną wody, aby pozwolić jej się poprawnie rozpuścić), szkic wykonałam delikatnie kredką (albo twardym ołówkiem, żeby się nie rozmazał po kontakcie z wodą... jedno z dwóch, nie jestem pewna). Po tym znowu sięgnęłam po kawę (tak, spodobało mi się to) i powoli nałożyłam kolor na papier. Zanim nałożyłam inne kolory - czekałam, aby poprzednia warstwa odpowiednio wyschła żeby uniknąć niechcianego przenikania się kolorów. Dopiero na sam koniec, gdy wszystko było gotowe i suche, pozwoliłam sobie na nałożenie line-artu. |
Czy wyszło to ładnie? Sami oceńcie. Osobiście - lubię te dwie ostatnie prace. Mają w sobie charakter, którego brakowało mi wcześniej. Dodatkowo nie starałam się nikomu przypasować gustem, tylko rysowałam to co lubię, co chyba widać :D
Po tym już byłam pewna, że to własnie akwarele będą moim kolejnym medium. Polubiłam to jak mało i dużo kontroli miałam podczas malowania wodą. Miało to swój urok.
Co ciekawe - podczas wykonywania tych prac nie posiadałam odpowiedniego pędzla. Udało mi się znaleźć jakiś stary, nieużywany już pędzelek do makijażu i własnie tym malowałam. Może dlatego tak ciężko było mi utrzymać wodę na pędzlu. Kto wie. XD
_______________________________________________________
Na zakończenie chciałam tylko podkreślić, że to nie materiały tworzą prace, a Ty, ja i każdy inny człowiek, który tworzy. Nie warto od razu sięgać do portfela po drogie materiały. Jeżeli ma się możliwość - warto spróbować z tym co się ma, żeby chociaż sprawdzić czy na pewno nam się owa technika spodoba, czy po prostu chwilowo czujemy przypływ energii, który szybko minie. W moim wypadku - nie był to tylko chwilowy przypływ weny... na prawdę mi się to spodobało. :)
Niedługo po wykonaniu owych prac - wybrałam się po pierwszy w życiu zestaw do malowania. Ale to co wybrałam to również temat na inny post.
Na koniec jedna z ostatnich prac, które wykonałam, jako smaczek zanim pokażę wam więcej :)
Na koniec jedna z ostatnich prac, które wykonałam, jako smaczek zanim pokażę wam więcej :)
I tym własnie akcentem dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że chociaż trochę udało się wam z tego wyciągnąć. A ja znikam, korzystać z przypływu energii póki mogę. Baju <3
______________________________________________________________________
Uwagi, porady i pytania: zapraszam do komentarzy.
Chętnie też przejrzę wasze prace, dlatego nie wahajcie się podawać swoich stron!